Awers: u dołu, z prawej strony, wizerunek orła ustalony dla godła Rzeczypospolitej Polskiej. W środku, stylizowany wizerunek okładki albumu „Astigmatic”, przedstawiającej wizerunek Krzysztofa Komedy z profilu, z wkomponowanymi literami A i B. U góry okładki napisy: Polish/jazz oraz ASTIGMATIC/Komeda. U dołu napis: KRZYSZTOF KOMEDA.
Rewers: stylizowane wizerunki zarysów postaci grających na instrumentach: fortepianie, kontrabasie, perkusji, saksofonie i trąbce. Po lewej stronie prostopadle napis: HISTORIA POLSKIEJ. U góry napis: MUZYKI ROZRYWKOWEJ.
Krzysztof Komeda urodził się jako Krzysztof Trzciński w 1931 roku w Poznaniu. Pierwsze lekcje gry na fortepianie pobierał już w dzieciństwie. W wieku ośmiu lat został przyjęty do poznańskiego konserwatorium, lecz jego edukację przerwała wojna. Choć w czasie wojny wciąż zgłębiał teorię gry, to miał jednak świadomość straconego czasu. Niemniej w trakcie wojny nieustannie zgłębiał teorie gry na fortepianie. Po maturze postanowił zostać lekarzem. Jednak jeszcze w szkole średniej interesował się muzyką rozrywkową i taneczną.
W szkole średniej w Ostrowie Wielkopolskim spotkał Witolda Kujawskiego, który był już znanym basistą. On wprowadził Komedę w świat jazzu i zabrał go Krakowa.
Był to romantyczny okres polskiego jazzu, nazywany "okresem katakumb". W legendarnym, krakowskim mieszkaniu Witolda odbywały się jam-sessions z udziałem takich muzyków, jak Matuszkiewicz, Borowiec, Walasek i innych. Przyjaźń ze znakomitymi muzykami i fascynacja jazzem wzmocniły związek Komedy z muzyką, oddalając go od jego wyuczonego zawodu lekarza.
Komeda współpracował najpierw z zespołem „Melomani”, pionierską, krakowsko-łódzką grupą jazzową. Jej filarami byli Matuszkiewicz, Trzaskowski i Kujawski. Później grał z różnymi poznańskimi grupami rozrywkowymi, w tym z grupą Jerzego Grzewińskiego. Razem z Grzewińskim Komeda pojawił się na I Festiwalu Jazzowym w Sopocie. Zespół Grzewińskiego skierował się jednak w stronę nurtu zwanego dixieland, podczas gdy Komedę interesowała już wtedy muzyka nowoczesna. Dzięki tej pasji powstał właśnie „Komeda Sextet". Zespół ten był pierwszą polską grupą jazzową grającą muzykę nowoczesną, a jego nowatorskie wykonania utorowały drogę dla jazzu w Polsce. „Sextet" grał jazz nawiązujący do tradycji europejskich, będący syntezą muzyki The Modern Jazz Quartet i The Gerry Mulligan Quartet.
W latach 1956 - 1962 „Sextet” brał udział w kolejnych krajowych festiwalach, na które przygotowywał bardzo ambitne programy. Był to także okres największych sukcesów międzynarodowych - w Moskwie, Grenoble i Paryżu. Komeda rozpoczął także przygodę z muzyka filmową, tworząc ścieżkę dźwiękową do „Noża w wodzie” Polańskiego, „Niewinnych czarodziejów” Wajdy, „Do widzenia do jutra” Morgensterna i in.
Ukoronowaniem tego wspaniałego okresu w twórczości Komedy były „Etiudy baletowe” wykonane na Jazz Jamboree w roku 1962. Mimo chłodnego przyjęcia ‘Etiud” przez krytykę, otworzyły one przed Komedą drogę do kariery w Europie.
Wiosną 1960 roku rozpoczęło się pasmo skandynawskich sukcesów Komedy. Artysta koncertował w sztokholmskiej „Gyllene Cirkeln" i kopenhaskim „Jazzhus Montmartre”. Firma fonograficzna „Metronome" wydała album z jego muzyką, a Hennig Carlsen, słynny duński reżyser zamówił u niego muzykę do swoich filmów: „Hvad med os", „Kattorna" i „Sult". Po tych sukcesach nastąpiły kolejne, m.in. na festiwalach jazzowych w Pradze, Bled i Koenigsbergu. W maju 1967 roku „Komeda Quartet" w składzie: Tomasz Stańko, Roman Dyląg, Rune Carlsson i Zbigniew Namysłowski nagrał kolejny album dla zagranicznej wytwórni – była to płyta „Lirik und Jazz" dla zachodnioniemieckiej „Electroli".
Na fali sukcesów Krzysztof Komeda wyjechał do USA w styczniu 1968 roku, aby pracować nad muzyką do filmów, w tym do klasycznego „Dziecka Rosemary" Polańskiego i „The Riot" Kulika.
W grudniu tego samego roku, w Los Angeles, Krzysztof Komeda uległ tragicznemu wypadkowi. Otóż pewnej nocy wracał do domu z Markiem Hłaską, pisarzem i scenarzystą. W trakcie przyjacielskich przepychanek Komeda, popchnięty przez kolegę, spadł ze skarpy i poważnie zranił się w głowę. Lekarze stwierdzili krwiaka mózgu.
Na prośbę żony artysty, Zofii, przewieziono go do szpitala w Warszawie, gdzie zmarł 23 kwietnia 1969 roku. Został pochowany na Powązkach.
P.S. W czasie, gdy Krzysztof Komeda leżał w szpitalu Marek Hłasko miał powiedzieć jego żonie: „Jeśli Krzysio umrze, to i ja pójdę”. Marek Hłasko zmarł, w niewyjaśnionych okolicznościach 14 czerwca tego samego roku.
Super sklep.
Świetny produkt doskonałej jakości.